Dolina Alchemików. Dziennik projektanta
W nowoczesne planszówki wkręciłem się około 2012 roku, kiedy to na majówkowym wyjeździe znajomi pokazali mi „Wsiąść do pociągu” i „Osadników z Catanu”. Wtedy złapałem bakcyla i od tego czasu gry planszowe to moja największa pasja.
Pomysł na „Dolinę Alchemików” zrodził się w mojej głowie około 2 lata temu. W oryginalnym zamyśle gra miała opowiadać historię druidów tworzących wywary z autentycznych składników. Szperałem w literaturze poświęconej zielarstwu i notowałem poszczególne właściwości różnych roślin. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że mój pierwotny pomysł przeobraził się w o wiele bardziej skomplikowany projekt, niż początkowo zakładałem. Okroiłem więc wszystko do absolutnego minimum i zacząłem wreszcie tworzyć grę, o jakiej od początku myślałem – prostej, rodzinnej, a jednocześnie takiej, z której przyjemność będą czerpać także i bardziej wprawieni gracze. Ponieważ była to moja pierwsza gra, najtrudniej było zacząć – tzn. przelać pomysł na papier, lecz krok po kroku tworzyłem kolejne zręby mechaniki, a gra szybko nabierała realnego kształtu. Jeżdżąc do pracy notowałem nowe pomysły i wykreślałem poprzednie, a z pomocą znajomego stworzyłem grafiki, które sprawiły, że gra na dobre „ożyła”.
Z gotowym prototypem udałem się na spotkanie organizowane w jednej z krakowskich knajp planszowych, gdzie autorzy mogli zaprezentować swoje prototypy przed gronem testerów. Z pierwszego takiego spotkania wyszedłem dosyć zadowolony. Odniosłem wrażenie, że tytuł podobał się, choć było w nim kilka rzeczy do gruntownej poprawy (między innymi klimatyczny pomysł na brudzenie się kociołka poprzez dodawanie do niego sadzy).
Przez kolejne miesiące wprowadzałem zmiany i modyfikowałem zasady, by móc zaprezentować grę w nowej odsłonie na spotkaniu z testerami. Dzień po spotkaniu odezwało się do mnie wydawnictwo Creativemaker z informacją, że podoba im się moja gra i pytaniem czy nie byłbym zainteresowany wydaniem jej na Kickstarterze. Nawet nie wiecie, jak miłe było to uczucie. Moja pierwsza gra i od razu komuś się spodobała! Fakt, że ktoś zobaczył w niej potencjał, to jedno z przyjemniejszych uczuć dla zaczynającego projektanta gier planszowych.
Zaraz po podpisaniu umowy, osoby z wydawnictwa Creativemaker zajęły się pracą nad dalszym rozwojem gry. Intensywne wewnętrzne i zewnętrzne testy pozwoliły dopracować mechanikę gry w najmniejszych szczegółach i zbalansować rozgrywkę. Zwieńczeniem tych prac były grafiki, które do gry wykonała Basia Wiszyńska-Kubit. Gra rodziła się na moich oczach i wyglądała coraz bardziej realniej. Obrazowo ujmując – przypominało to trochę przekształcanie się brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia.
Zwieńczeniem tego uczucia było najpierw uruchomienie kampanii na Kickstarterze (w dniu 17 października), a potem dzień, w którym kampania została ufundowana (3 dni później). Do dziś udało nam się, z pomocą wspierających, odblokować aż 26 celów (stretch goals), a kilka kolejnych niespodzianek wciąż czeka. Kampania potrwa do 9 listopada i już dziś wiem, że te ostatnie dni i godziny przyniosą ze sobą kolejną dawkę emocji.
Wszystkich zainteresowanych grą i kampania na KS serdecznie zapraszam na stronę projektu:
Wydawnictwu Creativemaker dziękuję za zaufanie i spełnienie marzenia każdego projektanta gier planszowych.
Kamil Langie